sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 3

Ojciec
Laila
~29.06.2014~
~New York~

                Zostałam brutalnie obudzona po przez szarpanie za mój łokieć. Otworzyłam moje zaspane oczy i zaczęłam lustrować pomieszczenie. Ciemne ściany, które były pobazgrane, a do tego leżałam na niewygodnym łóżku. Wydarzenia z wczorajszego dnia powoli zaczęły do mnie napływać. Pewnie jesteście zdziwienie, że nigdy nie zadzwonili po mojego ojca czy matkę. Otóż zawsze byłam tu za drobne przewinienia typu, że byłam pod wpływem alkoholu, czy też za drobne bójki. Miałam do wyboru siedzieć tu 24 godziny lub zadzwonić po ojca. Lecz kilka tygodni temu, gdy trafiłam tu za to, że pałętałam się z butelką alkoholu po parku. Też mi coś. No a wracając do tej sprawy. Policjant powiedział, że następnym razem zadzwoni po któregoś z rodziców. Co prawda nie wierzyłam mu, bo mówił mi takie coś z dobre kilkanaście razy. Lecz w głębi duszy, nie chciałam spotkać ojca i jego żony i tych dzieci mojej macochy. Jak im tam było.. Louis, Lottie, Phoebne czy jakoś tak. Wiem, że ich jest więcej, ale jakoś nie zagłębiałam się  w te informacje. Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos policjanta.
- Majewicz! Możesz iść. Ojciec już po ciebie przyjechał. - zamarłam w połowie pakowania moich rzeczy do sportowej torby, którą miałam przy sobie. Poczułam dreszcze na plecach,a moje dłonie zaczęły się trząść. Tego właśnie się obawiałam. Z pokerową miną wyszłam z celi i skierowałam się do wyjścia z więzienia. Poprawiłam okulary przeciwsłoneczne na moich oczach i ruszyłam do wyjścia. Już myślałam, że uda mi się wyjść, aby nikt z mojej jakże kochanej rodzinki mnie zobaczył, a tu klops.
Zayn
                Super. Zajebiście! Ostatnie czego potrzebowałem to siedzenie na komisariacie i czekanie na jakąś małolatę. W sumie ta małolata to siostra Louis'a. lecz... A w dupę jeża! Po prostu nie chce mi się tu siedzieć. Spojrzałem na Niall'a, który wiercił się jakby miał w dupie owsiki.
- Niall z łaski swojej mógłbyś nie wiercić się tak, jakbyś miał owsiki w dupie?! - przyjaciel fuknął na mnie i rozsiadł się wygodnie. Pokręciłem głową. Zobaczyłem jak ojczym Lou wstaje, aby zapytać się co ze jest z jego córką. 
- Laila? O tam idzie? - odwróciłem się i zobaczyłem dziewczynę ubraną w za dużą czarną bluzę i glany. DO tego szary za duży dres. Na jej nosie spoczywały okulary przeciwsłoneczne. Dziewczyna zastygła w miejscu, a ja byłem wręcz pewnym, że pod nosem puściła wiązankę przekleństw. 
- Młoda panno możesz mi wytłumaczyć co ty tu robisz? -  dziewczyna poprawiła torbę na ramieniu i bez zbędnych ceregieli wyszła z komisariatu. Ma małolata charakterek. I zdziwiłem się, bo pomimo tego iż nie widziałem jej twarzy zdawało mi się, że nawet mi się podoba...
Laila
                Taa... Może nie postąpiłam ładnie, lecz nie chciałam zdawać się z nimi  w dyskusję. Od razu z komisariatu do salonu Ben'a. 
- Hej Ben! 
- Hej! - spojrzał na mnie podejrzliwie. - Co ty tu robisz? Byłaś tu ze dwa dni temu. 
- Wież miłe spotkanie z psami plus do tego z ojcem, jego nową rodzinką i kumplami z zespołu i ich dziewczynami. Oh od razu lepiej na sercu mi się zrobiło jak ich spotkałam i poznałam. - Ben parsknął śmiechem, na co przewróciłam oczami.
- No to kochaniutka tatuaż na poprawę humoru? Na koszt firmy.
- Potrafisz przekonać człowieka. 
                Przyglądałam się tatuażowi, który przedstawiał motyla, który oznaczał dla mnie, że każdego można łatwo zranić i jaką delikatną osobą jest człowiek. Przyglądałam tak się tak sobie, gdy usłyszałam, że z sąsiedniego pokoju ktoś wychodzi, aby również obejrzeć swój nowy nabytek. Zbytnio by mnie to nie obchodziło, gdyby...
- Coś ty ze sobą zrobiła? - przewróciłam oczami. Odwróciłam się w stronę mówcy.
- Miło cię widzieć tato. Znowu.